Zespół ChKS Chełm udanie rozpoczął sezon i na ten moment posiada na swoim koncie same zwycięstwa. W rozmowie z nami Krzysztof Andrzejewski, trener chełmian, opowiedział o dotychczasowej dyspozycji zespołu, ale także o tym, jak radzi sobie z zarządzaniem składem, w którym nieustanna rywalizacja występuje na każdej pozycji.

Za Wami dwa trudne mecze z drużynami typowanymi na faworytów do awansu. Tymczasem zarówno z Czarnymi Radom, jak i BBTS-em Bielsko-Biała rozprawiliście się dość gładko. Czy czujecie, że znajdujecie się już w optymalnej dyspozycji? Ostatnio w rozmowie z nami Jędrzej Goss przyznał, że ChKS „mocny dopiero będzie”.

Krzysztof Andrzejewski: Uważam, że na początek sezonu powinniśmy spojrzeć nieco szerzej. Przede wszystkim trzeba zauważyć, że to dopiero pierwsze mecze. Te nasze wygrane z drużynami z Radomia i Bielska, choć oczywiście bardzo cieszą, bo przyjemnie jest wygrywać, to w kontekście walki w play-off czy też walki o awans, nie będą miały większego znaczenia. Wszystko, co najważniejsze w tym sezonie rozstrzygnie się na przełomie kwietnia i maja. Podchodzimy więc do tych zwycięstw z lekką dozą dystansu. Drugi aspekt jest taki, że musimy być świadomi, iż zarówno Czarni Radom, jak i BBTS Bielsko-Biała nie grają w swoim optymalnym składzie. Mam tu na myśli absencję podstawowych atakujących. W Czarnych nie zagrał Bartłomiej Kluth, natomiast w zespole BBTS Szymon Romać. Myślę, że mimo tego, iż ich zmiennicy zaprezentowali się przyzwoicie, to te zespoły z utęsknieniem czekają na powroty swoich liderów. Ostatnia sprawa to nasza dyspozycja – powiem tak, na pewno na starcie tego sezonu ta dyspozycja jest odpowiednia i wystarczająca, aby wygrywać takie mecze. Pokazują to zresztą wyniki. Natomiast ja, jako trener, ale również zawodnicy, czujemy, że zdecydowanie możemy poprawić swoją grę. Chodzi o niektóre elementy, np. o zagrywkę, która może być jeszcze bardziej efektywna, ponieważ mamy ku temu odpowiednie predyspozycje. Współpraca naszych zawodników z rozgrywającymi, to też element, który na pewno poprawimy. Jest to obszar, w którym potrzeba po prostu wielu powtórzeń podczas treningów i zwyczajnie… czasu. Na pewno nie jest to więc optymalna forma, dlatego zgodziłbym się z tym, co powiedział Jędrzej Goss, że „mocni dopiero będziemy”. Ja od siebie dodam natomiast, że będziemy na pewno mocniejsi niż obecnie.

Kadra zespołu jest bardzo mocna, na treningach rywalizacja z pewnością jest ogromna. Nie dla każdego znajdzie się miejsce w wyjściowym składzie. Jak radzi sobie trener w takiej sytuacji? Nie ma co ukrywać, że każdy z graczy ma swoje ambicje.

Zespół był budowany wedle schematu, w którym na każdej pozycji musi odpowiednia jakość, niezależnie od tego, kto będzie znajdował się aktualnie na boisku. Sezon jest długi i potrzebujemy wartościowych zmienników, a my takich zawodników po prostu mamy. Pomysł na początek sezonu był taki, żeby ustabilizować wyjściową szóstkę i by te pierwsze mecze rozegrać w właśnie ten sposób. Jak widać po wynikach, ten zamysł nie był zły i to się udało. Ja jestem oczywiście świadomy tego, że mamy w kadrze wielu dobrych zawodników i każdy ma swoje ambicje. Pomimo tego, że teraz nie robiłem wielu zmian, to jestem przekonany, że każdy z zawodników będzie miał swój czas w tym sezonie i na pewno dołoży swoją, nawet nie cegiełkę, a cegłę, do – mam nadzieję – ostatecznego sukcesu. Myślę, że na każdego przyjdzie czas i każdy wydatnie się do tego przyczyni.

Następny mecz zagracie dopiero 19 października w Bydgoszczy z miejscową VISŁĄ. Co zrobić, żeby przez ten czas nie „zardzewieć”?

Tak, mikrocykl przygotowawczy do tego meczu ligowego faktycznie nam się wydłuży. Nie ubolewam jednak nad tym specjalnie, ponieważ będziemy mieć czas na spokojny trening, na szlifowanie kolejnych elementów, a to zawsze dobrze. Zaplanowaliśmy w tym tygodniu dwa sparingi z ukraińskim zespołem ekstraklasowym i moim zdaniem nie ma tu mowy o jakiekolwiek możliwości „zardzewienia”. Te mecze towarzyskie pozwolą nam utrzymać dotychczasowy rytm i myślę, że spokojna praca oraz wydłużony mikrocykl, będą odpowiednimi przygotowaniami do meczu z VISŁĄ. Przez te dwa tygodnie będzie nam przyświecał jeden cel – odpowiednio przygotować się do meczu w Bydgoszczy.

Wracając na chwilę do wspomnianego wcześniej Jędrzeja Gossa. Wraz z początkiem sezonu imponuje skutecznością na parkiecie, w meczu z BBTS-em zgarnął tytuł MVP. Wcześniej pracowaliście razem w Białymstoku, teraz jesteście w Chełmie. Czuł trener, że Jędrzej będzie wartościowym wzmocnieniem dla zespołu?

Oczywiście, że tak. Gdybym tego nie czuł, to Jędrek nie otrzymałby propozycji dołączenia do ChKS. Współpracowaliśmy razem trzy lata w Białymstoku i z roku na rok podnosiliśmy sobie poprzeczkę. W pierwszym sezonie był to awans z drugiej ligi do pierwszej, później utrzymanie się w tych rozgrywkach, w trzecim sezonie otarliśmy się o fazę play-off. W zasadzie to wywalczyliśmy, ale przy „zielonym stoliku” nam to odebrano, jednak nie chciałbym już szerzej tego komentować. Natomiast czułem, że zarówno Jędrek, jak i ja potrzebujemy kolejnych wyzwań, żeby się rozwijać, a takie niewątpliwie wyzwanie gwarantuje nam praca w Chełmie.